Niezależnie od tego, jak bardzo będziemy zaklinać rzeczywistość, paliwa kopalne są wciąż podstawą światowej produkcji energii. Nie znaczy to oczywiście, że mamy nie podejmować wysiłku i nie interesować się zmianami. Firmy i kraje, które je ogarną wygrają w nowej światowej gospodarce
Ropa i gaz – nowe rozdanie
Stany Zjednoczone we wrześniu 2019 r. po raz pierwszy od 50 lat, czyli od początku prowadzenia takich statystyk, stały się eksporterem netto ropy naftowej i ta tendencja się utrzyma. Natomiast boom poszukiwawczy i wiertniczy, który trwał przez ostatnie lata, najprawdopodobniej osiągnął już swoje apogeum. Do eksploatacji będzie oddawane mniej odwiertów. Dzieje się tak dlatego, że firmy naftowe po okresie dużych nakładów inwestycyjnych – głównie na wydobycie z tak zwanych pokładów alternatywnych metodą szczelinowania hydraulicznego (fracking) – chcą w końcu wypracować zyski. Ograniczają więc wydatki dalsze poszukiwania. Cały proces ma dużą bezwładność, gdyż od znalezienia ropy do momentu rozpoczęcia eksploatacji i osiągnięcia pełnej wydajności mija zwykle kilka lat. Efekty wydobywcze boomu wiertniczego są więc odroczone w czasie.
Wraz ze wzrostem wydobycia z tak zwanych pokładów alternatywnych – czyli m.in. łupków – wymagających szczelinowania hydraulicznego, pojawił się sprzeciw społeczny części mieszkańców, terenów objętych wydobyciem. Protestom towarzyszy brak rzetelnej informacji. Konkretnie polega on na tym, że szczelinowanie hydrauliczne i eksploatacja ropy i gazu z pokładów alternatywnych są przedstawiane jako nowa, będąca źródłem samego zła technologia. Tymczasem w rzeczywistości jest ona znana i stosowana w przemyśle naftowym – również w Polsce – od około 70 lat. Różnica polega na tym, że w XXI w. została znacznie bardziej rozwinięta i ma dużo lepszą wydajność. Ale ropa zawsze była paliwem politycznym, więc kontrowersje są nieuniknione. Straszenie frackigiem to polityczny happening.
W ujęciu ogólnoświatowym aktywność wydobywcza mierzona nowymi koncesjami zwiększa się – głownie w basenie Morza Śródziemnego i Afryce. Dynamicznie rosną też wydatki inwestycyjne na wiercenia morskie liderów OPEC – Arabii Saudyjskiej i Kuwejtu (wg. prognoz wydobycia Rystad Energy ze stycznia br). Na globalny wzrost wydobycia będą też mieć wpływ nowe odkrycia na północno-zachodnim szelfie Australii (koncesje Quadrant Energy i Carnarvon Petroleum) oraz zasobów łupkowych w Namibii (Kavango Basin).
Równolegle z rynkiem ropy rozwija się też branża gazu ziemnego. Mimo stosunkowo niskich cen i nadpodaży będzie ona nadal rosnąć, ze względu na światowy rozwój technologii obrotu gazem skroplonym. Zwłaszcza dzięki większej liczbie instalacji LNG w portach morskich, co ułatwia dostęp do światowych rynków i zmienia energetyczną mapę świata.
Elektryczne auto wymagane
Mimo, że największym rynkiem motoryzacyjnym są Chiny, to objęły one tę pozycję lidera niecałe dwie dekady temu. Zatem wiodący w pełni dojrzały rynek to wciąż Stany Zjednoczone, zwłaszcza, że trafia na niego znaczna część podaży trzeciego światowego producenta, którym jest Japonia. Sprzedaż elektrycznych aut osobowych w USA w 2020 r. powinna osiągnąć ok. 0,5 miliona sztuk. Skutkiem tego będzie spadek cen i wzrost dostępności stacji ładowania.
Jak podaje wydany w styczniu br. raport Lexus’a „Future of Luxury Report for the New Decade” dotyczący przyszłości produktów luksusowych, 'ekologiczność’ jest jednym z podstawowych wymagań stawianych producentom samochodów w nadchodzącej dekadzie. Jest to oczekiwanie wszystkich grup klientów – od Baby Boomers, aż po Pokolenie Z.
Wydaje się więc, że od aut elektrycznych nie ma już odwrotu. I będzie to trend dotyczący każdego segmentu runku samochodowego. Sam General Motors zapowiedział wprowadzenie 20 nowych całkowicie elektrycznych modeli do 2023 r.
Zmiany klimatyczne na chłodno
Włączenie polityki środowiskowej w cykl zmian klimatycznych nadało im zupełnie nową siłę oddziaływania na ekonomię oraz politykę. Wcześniej partie pro-ekologiczne mogły jedynie liczyć na wzbudzanie uczuć ambicji lub troski o środowisko. Obecnie narracja ekologiczna musiała zostać przyjęta przez wszystkie kręgi polityczne, gdyż zamiast aspiracji zadziałał strach przed przewidywanymi konsekwencjami zmian klimatu.
Zapoczątkowane w ten sposób przeobrażenia, będą mieć ogromny wpływ na gospodarkę, nawet jeśli nie będą mieć wpływu na klimat. Zgodnie zresztą z opinią samych naukowców, cytowaną w raporcie McKinsey Global Institute „Climate risk and response” ze stycznia br. Jak podają autorzy tej publikacji, przez następne 10 lat zmiany klimatyczne będą następować niezależnie od działań człowieka. Innymi słowy, nie będzie można powiedzieć, że dekarbonizacja gospodarki miała lub nie miała sensu, gdyż i tak nie zobaczymy jej efektów w przyrodzie. Zobaczymy natomiast zmiany ekonomiczne.
Ponieważ odpowiedź na zmiany klimatu dotyczy już – przynajmniej wizerunkowo – każdej z dziedzin gospodarki, włącznie z branżą paliwową, spowoduje ona największą zmianę w światowej gospodarce od czasów II Wojny Światowej. Zmiany dotyczą tak szerokiego spektrum, że wydaje się wątpliwe, aby sprawdziły się zarówno obawy sceptyków wieszczących stagnację gospodarki, jak i entuzjastów nawołujących do całkowitej dekarbonizacji. Na szczęście, nie jesteśmy w stanie kontrolować całej rzeczywistości, co pozostawia margines błędu po każdej stronie. Ważne, że dzięki wszystkim podjętym działaniom ograniczymy negatywny wpływ gospodarki na środowisko i stworzymy wiele nowych nisz dla rozwoju ekonomicznego. Nastąpi, a właściwie już następuje ogromne przetasowanie.
„Żyjemy w świecie, gdzie ciągle opłacane jest bycie częścią destruktywnego systemu, dlatego musimy stworzyć bardziej konkurencyjny model. Jak to zrobić? W Davos zastanawiamy się nad opracowaniem systemu lepszego dla ludzi i natury, który jednocześnie byłby bardziej opłacalny ekonomicznie dla wszystkich” – powiedział Rutger van Zuidam, założyciel holenderskiego hackatonu środowiskowego 'Odyssey’ podczas tegorocznego szczytu w Davos.
Czekając na wodór
Odnawialne źródła energii w skali świata – po latach bycia zaniedbywalnym ułamkiem – zaczynają mieć realne znaczenie dla energetyki. W Unii Europejskiej łączna produkcja z OZE zbliża się do 20% całej podaży energii. Symbolicznym wynikiem dla Polski było przekroczenie w 2019 r. poziomu 1 GW łącznie zainstalowanej mocy ogniw fotowoltaicznych, czyli około 1/5 mocy elektrowni w Bełchatowie. To wciąż niewiele, ale jednak już na tyle dużo, że można mówić o istnieniu alternatywy dla węgla przynajmniej w zaopatrzeniu i dywersyfikacji w prąd gospodarstw domowych.
Jednak mimo tych postępów świat czeka na prawdziwą alternatywę dla paliw kopalnych, czyli technologię wodorową. Wodór byłby tak ogromnym przełomem, gdyż jest czysty jak OZE, ale można z niego generować energię niezależnie od czynników zewnętrznych, tak samo jak z paliw kopalnych. Z jednej strony kolejne odkrycia i rozwiązania technologiczne przybliżają komercyjne wykorzystanie wodoru w energetyce. Z drugiej strony nawet jeśli uda się je wdrożyć, to nie wcześniej niż w perspektywie 10 lat.
Wodór, mimo, że ciągle jest bardziej hasłem niż realną alternatywą, może okazać się brakującym puzzlem całej układanki energetycznej. Do jego efektywnego wykorzystania może być zaadaptowana istniejąca infrastruktura do przesyłu gazu ziemnego – mówi cytowana przez Rystad Energy Katherine Hamilton, prezes 38 North Solutions LLC – firmy konsultingowej specjalizujące się w obszarze OZE.
Rok 2020 będzie więc rokiem dalszych zmian na rynku energetyki i miejmy nadzieję także wzrostu świadomości społeczeństwa.
autor: Szymon Wachal, źródło danych: Instytut Rystad Energy i McKinsey Global Institute