Elena, to dziewczyna, która zaczęła od kariery w korporacji w Madrycie, by po pewnym czasie wylądować na Fuerteventurze i żyć z surfingu. Na dobre
Planowałaś to czy wyszło spontanicznie?
Zaczęłam pracę w Madrycie, kontynuowałam w Antwerpii. Biurowce, spotkania, terminy, korporacyjna klasyka. Ale ciągle czegoś mi brakowało I czułam wieczną nostalgię. Pojechałam na Wyspy Kanaryjskie na dwutygodniowe wakacje. Po powrocie do Antwerpii długo walczyłam ze sobą, swoim ego i systemem wartości. W końcu spakowałam się, sprzedałam meble i poleciałam na Fuerteventurę. Decyzja była trudna, lecz nie żałuję ani przez chwilę.
Surfing to trudny i męczący sport, co trzyma ludzi w zimnej wodzie, godzinami łapiących fale?
Wczoraj po pracy poszłam trochę popływać z deską. Na wodzie było tylko kilka osób. Słońce powoli znikające za linią wulkanów i wydm, różowe chmury i pełnia księżyca, tylko deska delikatnie kołysząca się na fali, a nagle zaskoczenie i stado mew przelatujących tuż obok mnie nad taflą wody…
W takich momentach czujesz, że jesteś najszczęśliwszą osobą na świecie. Śmiejesz się jak dziecko kiedy leniwie nadciąga fala i zaczynasz po niej sunąć muskając palcami wodę. W takich chwilach czujesz więź z otaczającym światem, człowiek czuje się mocny i maleńki jednocześnie.
Niby każdy wie, że Fuerteventura to nie jest typowy kurort nadmorski z atrakcjami dla leniwych plażowiczów, ale przybliż atmosferę tego miejsca…
Fuerteventura jest dzikim miejscem, a wokół poszukiwania idealnych fal wyrosła cała kultura. Musisz umieć czytać fale i wiatr, znać miejscówki, docierać gruntowymi drogami w niedostępne miejsca. To nie jest typowa wakacyjna miejscówka.
Co wyobrażałaś sobie inaczej przyjeżdżając tutaj na dobre?
Spotykasz tutaj niesamowitych ludzi, w japonkach, szortach i z kryształkami soli na brwiach, którzy są prości i pełni mądrości jednocześnie. Uczysz się, rzeczy, których nie dadzą żadne szkoły. W takim otoczeniu, kiedy przychodzą cięższe dni łatwiej stawisz czoła trudnościom.
Jak wygląda codzienne życie, czy wszyscy są zbuntowanymi surferami?
Aktualnie pracuje w firmie Ocean People organizującej rejsy katamaranowe na rajską wysepkę Lobos niedaleko wybrzeży Fuerteventury. Myślę, że życie w bliskości oceanu stało się moją nową naturą i nie mogłabym już inaczej. To jest proste życie ze wszystkimi jego przyjemnościami jak wieczory na plaży z przyjaciółmi, ale z dala od atrakcji miasta. Trzeba to rozumieć i lubić.
Szlifujesz umiejętności, aby pływać w teamie na maleńkim, zwrotnym shortboardzie, czy raczej pływasz sobie na luzie?
Narysowałam sobie obrazek, któremu dałam mu tytuł “Moje tempo na fali” i idę własną drogą. Wiadomo, że w miarę pływania zdobywam skillsy, ale nie mam ciśnienia na karierę zawodniczą. Pływanie na desce pozwala mi znaleźć równowagę, zamieniać problemy na rozwiązania, tego szukam w tym sporcie.
Surfing to nie tylko sport, ale też ciuchy, design, cała kultura wokół. Widzisz w niej swoją przyszłość?
Niedawno współpracowałam z miejscowymi markami odzieżowymi – Cotton Waves, Pulaumi and Genuine Myself. Zrobiłam z nimi pierwszą w moim życiu modową sesję zdjęciową. Nigdy wcześniej nie pozowałam, ale wszystko wyszło bardzo naturalnie I prawdziwie. Przestrzeń, światło i głowy pełne pomysłów tworzą tu niesamowicie kreatywną atmosferę.
Co byś poradziła ludziom, którzy po przeczytaniu tego tekstu będą chcieli zacząćprzygodę z surfingiem?
Cieszcie się każdą falą i zdobywajcie na niej doświadczenie. Bądźcie skromni i miejsce szacunek dla oceanu, ale też wierzcie w siebie, bo dacie radę. Nie spieszcie się I słuchajcie rad bardziej doświadczonych. Na luzie, bez spiny i z głębokim oddechem!
Z Eleną Azcue Fito rozmawiał Szymon Wachal Zdjęcia i stylizacje: PULAUMI - www.pulaumi.com, fot. Sergio Villalba Cottons Waves - www.cottonswaves.com, fot. Teresa Caruncho Ujęcie na desce - fot. Michela Brovelli