Szukaj

Nowa Huta jako postawa wobec rzeczywistości

Miejsca popularne turystycznie zwykle sprzedają się dzięki stereotypom. Ludzie muszą mieć jasny przekaz gdzie przyjeżdżają i co wyjątkowego tam znajdą
Centrum administracyjne Huty Tadeusza Sendzimira "Pałac Dożów" - fot. Karol Bronowski

Nowa Huta – jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich dzielnic – od pewnego czasu wykuwa, a raczej ujawnia światu, swoją nową tożsamość. I wcale nie opiera się ona na nostalgii za minionymi czasami

Siła przyciągania

Jak mówi nowohucki wokalista, kompozytor i producent muzyczny o pseudonimie Bohater „Nowa Huta to postawa wobec rzeczywistości.” I właśnie w tym tkwi sekret dzielnic o wyjątkowej sile przyciągania jak paryski Montmartre, londyńskie Soho, czy tokijska Shibuya. Wielu przyjeżdża tam, aby poczuć i zrozumieć postawę ich mieszkańców wobec rzeczywistości. Pociągający jest styl życia i wartości lokalnej wspólnoty, dla których architektura jest jedynie scenerią.

Wiele Polskich miast, a nawet dzielnic przed pandemią trafiło na czołowe miejsca międzynarodowych rankingów turystycznych. Jednak by przyciągnąć zamożniejszych gości, który zostaną na dłużej i skorzystają nie tylko z podstawowych atrakcji, potrzeba czegoś więcej niż pięknej natury i zabytków. Potrzeba autentycznej żywej społeczności, w której można się zanurzyć. Jednym z miejsc, które takim potencjałem dysponują, jest krakowska Nowa Huta. Wystarczająco duża, by mieć swój odrębny charakter, ale wystarczająco zrośnięta z milionową metropolią, żeby uczestniczyć w jej międzynarodowej dostępności i rozpoznawalności. Dotychczas przez niewtajemniczonych gości kojarzona z PRL’owskimi sentymentami, zaczyna wychodzić poza ten schemat.

Witam was w rzeczywistości

Rzeczywistość tymczasem bywa ciekawsza od fikcji. Miasto, które miało być ostoją komunistycznego systemu stało się jednym z najważniejszych ośrodków walki o wolność. Nowa Huta będąca w zamierzeniu przeciwwagą dla inteligenckiego Krakowa, niepostrzeżenie przejęła jego najlepsze cechy, a więc niezależność myślenia i poczucie własnej wartości zaprawione pozytywnym odcieniem arogancji. To trochę szorstka przyjaźń, jak między Krakowem, a Warszawą. Oficjalnie wielu powie, że się nie lubią, jednak w sercach jest wzajemny szacunek.

Jak wskazuje – specjalizujący się w tematyce Nowej Huty socjolog prof. Kazimierz Sowa – Nowa Huta stała się modelowym przykładem powojennej polskiej urbanizacji, która mimo planowych założeń przebiegła dość spontanicznie i nie poddała się do końca pierwotnym założeniom. Jak pisze w książce Miasto, środowisko, mieszkanie:

„Był w tym swoisty paradoks: socjalistyczne, planowo budowane miasto miało wytworzyć planową, odrębną od burżuazyjnej, socjalistyczno robotniczą kulturę. Tymczasem zaplanowane socjalistyczne instytucje kulturalne praktycznie nie powstały (przynajmniej tak priorytetowo jak przewidywały oficjalne plany) i życie społeczne kształtowało się w znacznym stopniu w niekontrolowanych procesach żywiołowych”.

Nowa Huta, która w latach 50-tych była – jak pisze autor – wsią przeniesioną w miejskie ramy – przeszła w ciągu 70 lat swojej historii ewolucję podobną do większości polskich miast po II wojnie światowej. Rozpoczęty jeszcze w latach przedwojennych, proces rodzenia się nowoczesnego polskiego społeczeństwa miejskiego w Nowej Hucie stał się najbardziej widoczny. Teraz, kiedy miasto jest już nowe tylko z nazwy, można powiedzieć, że okres trudnej młodości ma już za sobą.

Jednak mimo, że Nowa Huta wychowuje już trzecie pokolenie mieszkańców, to wciąż jest jakby na początku nowego rozdziału. Ta poprzemysłowa dzielnica to ciągle projekt niedokończony. Jest więc żywy i autentyczny. To twórcza przestrzeń, niedająca się sprowadzić do roli historycznej ciekawostki. Twórcza z prostego powodu. Otóż upadek przemysłu pozostawia otwarte pytanie o nowe źródło utrzymania we współczesnej gospodarce. Zresztą przemysł w Nowej Hucie to nie tylko historia powojenna. Już przed 1939 r. funkcjonowały tu zakłady takie jak choćby Monopol Tytoniowy w Czyżynach, czy młyn przy ul. Mogilskiej. Działała też kolej dojazdowa z Kocmyrzowa, lotnisko w Czyżynach oraz liczne obiekty Twierdzy Kraków. Mit o budowie miasta na surowym korzeniu nie jest więc do końca prawdziwy. Dzisiaj kolei dojazdowej już nie ma, na lotnisku stoi osiedle, we młynie powstają apartamenty, a pracownicy kombinatu walczą o utrzymanie w ruchu ostatniego wielkiego pieca. Została jednak dobrze zaprojektowana dzielnica oraz ludzie, którzy w ciągu 70 lat historii pokazali charakter.

Pałac Dożów lepszy niż Kultury?

Uczymy się doceniać młode zabytki. Na początku doceniliśmy modernizm. Ponieważ ten styl zwany międzynarodowym, ma już ponad stuletnią historię i nie kojarzy się z konkretnym systemem. Dlatego łatwiej nam go zaakceptować. Gorzej jest z socrealizmem, kojarzącym się jednoznacznie z określonym ustrojem politycznym. Ponadto jego dzieła są przytłaczające i często niezbyt funkcjonalne, jak np. warszawski Pałac Kultury i Nauki. Tymczasem Nowa Huta też ma swój socrealistyczny pałac. A raczej dwa bliźniacze gmachy, nazywane ironicznie Pałacem Dożów. Chodzi oczywiście o budynki administracyjne kombinatu metalurgicznego. Analogia do weneckiego pierwowzoru jest widoczna, mimo że formalnie budynki miały nawiązywać raczej do attyki Sukiennic na krakowskim rynku. Określenie pałac odpowiada zarówno monumentalnym bryłom, jak i bogactwu wnętrz, w których zachowała się większość oryginalnego wyposażenia.

Budynki pochodzące z 1956 r. i zostały zaprojektowane przez Janusza Ballenstedta oraz Janusza i Martę Ingardenów. Jeśli spojrzeć na nie bez uprzedzeń, trudno oprzeć się wrażeniu, że zostały pomyślane przede wszystkim jako dobra architektura, mająca przetrwać próbę czasu. Podobnie zresztą jak będący dziełem Tadeusza Ptaszyckiego układ urbanistyczny dzielnicy, który zaprojektowano przede wszystkim jako kawał porządnego miasta. Zresztą inżynier Ptaszycki, był nie tylko budowniczym Nowej Huty, ale też współtwórcą – uznawanej za modelową – koncepcji urbanistycznej odbudowy Wrocławia. W tym sensie materialne dziedzictwo Nowej Huty jest dość wdzięczne do zagospodarowania, gdyż doskonale spełnia się jako tkanka miejska, dla której monumentalna forma jest tylko kostiumem.

Od pewnego czasu do nowohuckiego Pałacu Dożów powoli wraca życie. Mieszkańcy nie odwiedzający często Nowej Huty, mają okazję zajrzeć dalej niż na Plac Centralny. Na terenie dawnego centrum administracyjnego kombinatu, zarządzanego przez Nowe Centrum Administracyjne, organizowane są wydarzenia takie jak wystawy, czy najświeższy projekt z nurtu kultury miejskiej pod nazwą Nowa Rezydencja. Ostatnio w wyjątkowych wnętrzach Pałacu Dożów został też zrealizowany teledysk do singla „Organizm” promującego album o tym samym tytule, nagrywany przez nowohuckiego Bohatera. W tych samych wnętrzach zarejestrowano też wywiad z artystą o nowym albumie oraz dzielnicy widzianej okiem insidera.

tekst: Szymon Wachal
zdjęcia: Karol Bronowski
zdjęcia zrealizowane dzięki: 
Nowe Centrum Administracyjne 
Fundacja Promocji Nowej Huty