Szukaj

Kadruj marzenia – wywiad

Rozmowa o fotografii jako pasji i o tym co robić, żeby mieć co fotografować - Wywiad z fotografem Markiem 'Ogniem' Michalskim
Marek Ogień

Wielu bawi się w robienie zdjęć, ale tylko niektóre zdjęcia nie pozostawiają nas obojętnym, wnoszą dobre emocje, chwytają coś co wszyscy chcieliby zobaczyć, ale tylko niektórzy dostrzegają. Rozmawiamy z fotografem, któremu nigdy nie brakuje ekscytujących tematów i który umie uchwycić je w tym wyjątkowym momencie

Jaka jest Twoja największa radość, najlepsza emocja, którą daje robienie zdjęć? Najważniejsza rzecz, którą dzięki fotografii osiągasz?

Już samo to że wychodzę z domu i jadę na zdjęcia budzi we mnie pozytywne emocje. Szczególnie gdy wiem że będę w naturze. Wiem że będę robił zdjęcia, które mi sprawiają najwięcej radości bo są związane ze sportem i to praktycznie każdym. Oczywiście snowboard budzi najwięcej tych pozytywnych emocji, jeżdżę z ludźmi którzy są moimi bliskimi znajomymi. Nie spotykamy się tylko na desce ale też poza nią. Wtedy w górach wszystko jest pozytywne. Jestem po prostu szczęśliwy, jest środek tygodnia inni ludzie siedzą w biurze, banku, w kolejce w sklepie a ja jestem tam gdzie marzyłem żeby być. Staram się cieszyć każdą taką chwilą, zapisywać to w głowie i na zdjęciach i docenić to wszystko. Wydaje mi się, że osiągam w końcu spokój i poczucie szczęścia. I powoli czuję że zaczynam to odczuwać w innych zdjęciach ale wciąż związanych ze sportem, podróżami i lifestylem.

Fotografujesz nietuzinkowych ludzi – sportowców, artystów, pasjonatów. Jak się z nimi pracuje i co łączy mocne osobowości? Czy możesz opisać jakąś wyjątkową współpracę?

Uwielbiam robić zdjęcia lifestylowe. Moje całe życie kręciło się w kręgach sportowców i innych ciekawych osobowości. Zawsze była deskorolka i snowboard. Swoje pierwsze kroki z aparatem zaczynałem właśnie od snowboardu i deskorolki i uwielbiam ten lifestyle. Jest pełen optymizmu, ludzi z pasją. Dlatego właśnie z nimi kocham robić zdjęcia. Moi ulubieni snowboardziści to Michał Ligocki i Wojtek Pająk. To moi dobrzy kumple, sporo czasu spędzamy na wyjazdach i poza nimi i zawsze dobrze się dogadujemy.
Największym nazwiskiem w świecie snowboardowym, z którym pracowałem był Travis Parker. Travis był moim idolem snowboardowym. Zawsze zastanawiało mnie jak to jest znać taką osobą, pójść z nią na deskę etc. Parę lat później stoję w lesie, kadruję a obok stoi Travis i pyta mnie czy jestem gotowy. Byliśmy sąsiadami, jadaliśmy razem obiady z jego i moją dziewczyną, świetnie się wtedy bawiłem, to było spełnienie marzeń. Dalej jesteśmy kolegami i utrzymujemy kontakt.

Miałem okazję robić też zdjęcia z wieloma artystami i chyba największe wrażenie zrobił na mnie Swański (Paweł Kozłowski). Robiliśmy miesiąc temu pewien projekt zdjęciowy z nim dla „Amerykańców”, niestety nie mogę więcej jeszcze o tym powiedzieć, w każdym razie Paweł jest niesamowitą osobowością, ma niesamowity talent, podoba mi się jego podejście do życia i styl. Bardzo mnie zainspirował i mam nadzieję że znowu spotkamy się nie przy barze jak to bywało wcześniej ale znowu przy jakimś projekcie foto.

Tak naprawdę to lubię robić z każdym zdjęcia kto czymś się pasjonuje, tęsknię często za tymi ludźmi że tak rzadko możemy okazję się spotkać. To jest wspaniałe doświadczenie ponieważ od każdej z tych osób można się dowiedzieć czegoś nowego, wtedy się chłonie to co oni czują i to co łączy nas razem.

Czytając Twojego bloga widzi się, że po prostu prowadzisz ciekawe, aktywne życie. Być może właśnie dlatego Twoje zdjęcia mają to coś. Co byś poradził naszym czytelnikom, którzy chcieliby zacząć robić coś fajnego w życiu, ale przecież nie mogą nagle rzucić wszystkiego?

Dlaczego nie mogą rzucić? Każdy może. Nie można myśleć kategoriami nie pojadę tam bo sobie nie poradzę, jak znajdę pracę, co będę robił, za dużo mnie to będzie kosztowało. Trzeba chcieć spróbować. Ja tak zrobiłem i dzisiaj niczego nie żałuję. Miałem przeróżne prace w moich podróżach, bywało też ciężko i ledwo wiązałem koniec z końcem. W 2010 roku spędziłem moją pierwszą zimę w Tahoe. W kwietniu nie miałem ani grosza, moja dziewczyna wyjechała do domu wcześniej, mieszkałem w przyczepie u mojego kolegi. Spałem na podłodze, bo kanapa która miała być dla mnie codziennie była przejmowana przez kolejnych „trumpów” i podróżników hipisów, którzy przewijali się przez nasz „dom”. Sprzęt foto trzymałem u innych znajomych w motelu, na który nie było mnie stać. Było mi ciężko, nawet nie mogłem kupić sobie czegoś extra do jedzenia. Wtedy też zostałem z 10 dolcami na niecały tydzień. Poszedłem i wydałem je od razu. Tego samego dnia odebrałem telefon a następnego dnia szedłem do roboty, kilka dni później mój bardzo dobry przyjaciel z Tahoe przeprowadził mnie do siebie, miałem swoją sypialnie a na dachu domu jacuzzi. Pomyślałem wtedy, że to wszystko nie dzieje się tak bez przyczyny. Niesamowita lekcja życia, która nauczyła mnie znowu nowego patrzenia na świat. A to tylko jeden krótki epizod podczas jeden podróży, która okazała się jedną z najlepszych w życiu.

Nie zamieniłbym tych doświadczeń za nic. Jest taka ciekawa złota myśl na którą trafiłem dawno temu i zawsze mnie inspiruje „do what you love to do and let the life decide the rest”. Kupiłem aparat jak pojechałem po raz pierwszy do USA do pracy, zakochałem się w robieniu zdjęć, zakochałem się w Ameryce. Pomyślałem wtedy – chcę robić zdjęcia. Gdzieś coś zaczęło mi wychodzić, pojawiły się nawet jakieś pieniądze, o których w ogóle bym nie pomyślał, na ostatnim rok studiów, z w połowie napisaną pracą rzuciłem studia bo stwierdziłem że nie będę tak żył, miałem nawet już nagraną pracę. To była spontaniczna decyzja i nie wiem co będzie za 10 lat czy za 20, w tej chwili wiem, że zrobiłem dobrze. Gdybym się nie zdecydował nie pojechałbym w te wszystkie miejsca, nie nauczyłbym się tego wszystkiego bo być w drodze gdzieś daleko od domu jest uzależniające. Wtedy poznajesz siebie, poznajesz ludzi, zaprzyjaźniasz się, uczysz się czegoś nowego i doceniasz, że masz dom do którego możesz wrócić i że masz rodzinę.

Może trochę zgubiłem wątek ale mówię to wszystko, żeby pokazać każdemu, że warto spróbować. Trzeba uwierzyć w siebie i to co się robi. Warto przeżyć te chwile, nie myśleć o pogoni za pieniędzmi bo to wszystko przyjdzie z czasem. Nie jestem żadnym podróżnikiem żeby się wywyższać i pouczać, po prostu kocham marzyć, kocham życie i chce je chłonąć w całości, nie chcę żeby coś mnie ominęło. Nie przeraża Cię fakt że niebawem będziesz miał 60 lat, może będziesz miał już wtedy wnuki i nagle zrozumiesz że wszystko to co mogłeś zrobić w młodości jest praktycznie niemożliwe? Nie będziesz w stanie wstać i iść w góry, biegać i zdobywać szczyty. A jak nie zrobisz tego teraz to kiedy? Islandia, Kalifornia były moimi marzeniami, spełniłem je, marzyłem o byciu fotografem – jestem. Jest wiele rzeczy o których marzę, potrzebuję i chcę zmienić i wiem że to wszystko się uda zrobić i da się połączyć z byciu w drodze, poznawaniem ludzi i byciu szczęśliwym bo o to w tym wszystkim chodzi. I każdy z Was też może.

Jakie są miejsca lub pory dnia czy roku, które szczególnie sobie upodobałeś do fotografowania? Jakie okoliczności sprawiają, że to właśnie wtedy robisz coś ponadprzeciętnego?

Zawsze wydawało mi się, że dzień pełen słońca jest najlepszy do zdjęć. I w niektórych sytuacjach rzeczywiście wolę mieć ten paryski błękit nad głową. Teraz uwielbiam robić zdjęcia gdy nie ma słońca, kiedy jest szaro, są chmury, jest mgła, jest równe światło bez przepaleń. Lubię gdy jest mgła, wilgotno i mokro. Fajnie jest robić zdjęcia na wyjazdach gdzie wszystko jest nowe i świeże i nie opatrzyło się tak jak tutaj. Ostatnio robiłem wizerunkowe zdjęcia dla jednej z firm sportowych z jednym z najlepszych rowerzystów downhillowych w kraju i właśnie on pokazał nam zdjęcie które ktoś zrobił mu gdzieś we Włoszech zwykłym telefonem. I mówię do „sponsora”, że możemy zrobić tutaj 100 zdjęć i nie zrobimy tak dobrego jak on tam. Brak egzotyki terenu. A kiedy robią coś ponadprzeciętnego nie wiem, wydaje mi się że czasem uda się trafić z miejscem kadrem, czasem można od tak po prostu je przeoczyć albo przyjść kiedy jest nie tak pogoda jaka powinna być. Trochę to wszystko jak loteria, trzeba być wtedy kiedy trzeba, stać o tej porze, nacisnąć ten mały czarny przycisk i już.

Jak oceniasz rolę i pozycję fotografa w Polsce? Czy to jest sposób na życie i prestiż, jak się przebić jeśli się wierzy, że fotografia jest dla kogoś więcej niż chwilową fascynacją?

Jeżeli masz talent i osobowość i wierzysz że się uda to się uda. Nie musisz mieć 30 lamp, najlepszego sprzętu i każdego obiektywu. Trzeba znaleźć swój styl i iść tą ścieżką do przodu.
Najgorzej jest się przebić, sam wciąż próbuję pójść dalej i przestać być tylko „o to ten snowboardowy fotograf”. Chciałbym żeby moje zdjęcia coś znaczyły i inspirowały innych. A nie jest to łatwe szczególnie w tym kraju i wyjść poza jego ramy jest niezmiernie trudno bo na rynku jest wielu świetnych fotografów. Wiem że to się uda i jeżeli mi się uda to czemu Tobie lub komuś innemu miałoby się nie udać, a wszystko zaczęło się tylko od głupich marzeń, po prostu „do what you love to do and let the life decide the rest”.

z Markiem Michalskim rozmawiał Szymon Wachal, 
fot. Paulina Busz