Oto jak można świeżo podejść do tematu! Może niektóre z nich czas wdrożyć w Polsce? Nasza redakcja nawet próbowała. Zobaczcie co z tego może wyjść
Smaki z ulubionej knajpy wprost do biura
Wydawało się, że wśród internetowych portali służących do zamawiania jedzenia wszystko już zostało powiedziane. Tymczasem ktoś wpadł na pomysł, że jest na tym rynku ciekawa nisza. To pracownicy korporacji oraz mniejszych, ale licznych firm typu start-up. Dlaczego akurat tacy klienci mieliby stanowić niszę? Jest wśród nich największy odsetek ludzi poszukujących urozmaiconych dań, zwracających uwagę na dietę i zamawiających dla dużych grup, również poza typowymi godzinami lunchu. To nie studenci zamawiający we trzech pizzę za 20 zł i liczący na colę gratis. To klienci z najwyższą marżą. Tak właśnie powstało: cater2.me
Dziś Cater2me dostarcza świeże, organiczne produkty do centrali takich firm jak Apple, Dropbox i innych. Firmę założyli absolwenci zarządzania, Alex Lorton and Zach Yungst z San Francisco, którzy dostrzegli potrzebę dostarczania lepszego jedzenia do korpo sami pracując w konsultingu.
Zbilansowana dieta z automatu
Automaty vendingowe kojarzą się większości ze śmieciowym jedzeniem. Ewentualnie z biznesem franczyzowym wymagającym żelaznej konsekwencji i opanowania w starciu z klientami pałającymi słusznym gniewem z powodu pomyłki maszyny i utraty 2 zł. Tymczasem w kalifornijskim Culver City w 2008 roku Sean Kelly, założyciel: healthyvending.com
Postanowili naprawić dwie główne wady tego starego biznesu. Po pierwsze zadbali, aby w ofercie były zdrowe przekąski, a po drugie, by technologia automatów była bardziej niezawodna. Pomysł się przyjął, a obecnie mają już 1500 maszyn obsługiwanych przez ponad 200 zadowolonych franczyzobiorców.
Wszystko zaczęło się jeszcze w Nowym Jorku, gdzie jako trener osobisty stwierdził, że siłownie są zaopatrywane w automaty, które serwują produkty będące zaprzeczeniem zdrowego żywienia. Postanowił to zmienić. Kiedy zaczynał, był uznawany za dziwaka. Po sześciu latach amerykańskie władze wprowadziły przepisy nakazujące zmianę asortymentu vendingowego w szkołach.
Stragan z owocami odkryty na nowo?
Uliczne stragany z owocami? Znamy je z ulic polskich miast. Nic szczególnego myślimy. W Nowym Jorku, gdzie mieszkała Riana Lyn też są czymś oczywistym. Kiedy przeprowadziła się do Chicago była zdziwiona brakiem owoców do szybkiej konsumpcji. Ponieważ sprzedaż samych owoców nie jest specjalnie rozwojowym biznesem poszukała produktu o wyższej marży. Padło na świeżo tłoczone soki owocowe i plany zdrowego odżywienia i oczyszczania organizmu oparte na sokach. Dodała do tego aspekt społeczny, urządzając swoje lokale jako idealne miejsca spotkań. Aha, i jeszcze coś dobrego dla otoczenia – możliwość zakupienia soku, który ofiarowujemy dla potrzebujących lub dzieci szkolnych. Dzisiaj: peeledjuicebar.com to wprawdzie nie światowa franczyza, ale prężnie funkcjonujące dwa lokale w Chicago oraz obsługa zamówień z dostawą. Czy to nie wystarczająco spektakularny sukces? Chyba zarabia lepiej niż niejeden menedżer czy dyrektor, a do tego jest spełniona i ma poczucie misji.
Zdrowe nie musi być okropne
Bądźmy szczerzy – zdrowe produkty mające udawać słodycze są zwykle nieporozumieniem. Jeśli coś jest niesmaczne i do tego jeszcze można połamać na tym zęby to po co w ogóle to jeść. Stąd tylko krok do prostej idei – zróbmy zdrowe, prawdziwe słodycze. Bo na czym polega niezdrowość współczesnych słodyczy? Głównie na tym, że są pełne konserwantów i wysoko-przetworzonych składników. W ten sposób powstały słodycze: getunreal.com
I wymyślił je 13 chłopiec Nicky Bronner. Jakie jest więc Twoje wytłumaczenie, że nie masz własnej innowacyjnej firmy? Całkiem proste – po pierwsze pomagał mu tato, a po drugie rozwój tego start-up’a wymagał inwestycji blisko 19 milionów dolarów. Szczęściem cała rzecz zdarzyła się w Ameryce i pieniądze się znalazły.
W każdym razie jeśli można zrobić prawdziwe, rzeczywiście pyszne słodycze z naturalnych składników to tym bardziej można na masową skalę produkować wszystkie inne produkty na bazie naturalnych składników. Jest tylko jeden warunek – klienci muszą chcieć za to płacić, a producenci muszą uczciwie nie oszczędzać na składnikach. A co do kalorii to chyba najlepiej działa umiarkowana konsumpcja. No cóż – to rzeczywiście brzmi UNREAL – ale takie właśnie słodycze na prawdę istnieją!
Abonament na kawę. Wszędzie.
Wyobraź sobie, że pobierasz na swój telefon aplikację, płacisz miesięczny abonament i możesz wejść do każdej kawiarni w mieście i zamówić każdą kawę z menu przez miesiąc w zapłaconej cenie. Przychodzisz napić się kawy i nie myślisz o niczym innym. Kawiarnia zyskuje lojalnych klientów, Ty płacisz mniej za filiżankę, a twórcy tego biznesu mają prowizję od każdej kawy. Tak, to możliwe z: cupsapp.com
System oferuje kilka różnych abonamentów i jest silnie zorientowany na pozyskiwanie nowych lokali partnerskich. Co bardzo ważne nie ma wizerunku kuponów zniżkowych, czy zakupów grupowych, który mógłby sprawiać, że klient z niego korzystający czułby się gorszy czy skąpy. Przeciwnie, daje poczucie swobody i bycia kimś wyjątkowym, bo nie płacimy, a dostajemy kawę. Dodatkowy atut to wyciągnięcie ludzi na miasto i aktywizacja rynku. Zamiast żałować pieniędzy na kawę spotykamy się, nawiązujemy znajomości. Aha, jeszcze jedno, wzmaga to kreatywność właścicieli lokali, gdyż każdy z nich stara się tak rozwinąć ofertę, żeby od tych przychodzących na przedpłaconą kawę klientów wyciągnąć jeszcze kilka dolarów chociażby na muffina czy brownie.
tekst: Szymon Wachal, ilustracja: © Diavata, Okea, Design56, Smolyar, I Putu Gede Putrayasa | Dreamstime.com