Z autorem książki „I love NH. Gentryfikacja starej części Nowej Huty?” postanowiliśmy porozmawiać na temat dzisiejszych mieszkańców tej wyjątkowej dzielnicy Krakowa, ich motywacjach oraz planach na kolejne badania innych, nie tylko krakowskich fenomenów
Skąd pomysł na tego typu badania – dlaczego akurat Nowa Huta?
Bo proces gentryfikacji dopiero się rozpoczyna, a zajmowanie się nim ma sens na samym początku. Badacze analizujący gentryfikację wchodzą do dzielnic, kiedy właściwie jest już po wszystkim; tracą ten najważniejszy, pierwszy moment. Inaczej wygląda rzeczywistość zaawansowanej gentryfikacji, na przykład na krakowskim Kazimierzu, a inaczej jej początki. W przypadku starej części Nowej Huty proces gentryfikacji można zresztą kontrolować, ponieważ ta część Krakowa jest bardzo specyficzna: tu nie będzie dogęszczania przestrzeni nowymi blokami, bo miasto ma grunty, a stara część objęta jest ochroną konserwatorską. Dzielnica jest skończonym układem urbanistycznym; poza tym miasto jest właścicielem sporej części mieszkań i lokali użytkowych.
Jacy są dzisiejsi statystyczni mieszkańcy Nowej Huty?
Mają po dwadzieścia parę, trzydzieści parę lat; albo mają już dzieci, albo chcieliby je mieć wkrótce. Mieszkanie w Hucie jest ich pierwszym domem, najczęściej kupionym, a nie wynajmowanym. Przedstawiciele wolnych zawodów, artyści, pracownicy korporacji, urzędnicy. Oni są pionierami gentryfikacji, ale – to ważne – po nich wcale nie muszą pojawić się przedstawiciele innych klas społecznych. Nowa Huta nie jest Kazimierzem i niekonieczne przyciągnie kiedyś japiszonów (yuppies – young urban proffesionals), albo tych, którzy zmieniają miejsce zamieszkania na inne, bo na to inne jest akurat moda. Nowi wybrali Hutę jeszcze z jednego powodu: szukali przestrzeni, która będzie miała klimat małego miasteczka, w której oni będą mogli spokojnie realizować wielkomiejskie podejście do życia. To motyw charakterystyczny dla pierwszych faz gentryfikacji.
Co osoby przeprowadzające się do Nowej Huty urzeka, przyciąga do tej dzielnicy?
Nowi już identyfikują się z Hutą. Ale patrzą na nią inaczej, niż pokolenie ich rodziców: dla nich Huta to mieszanka niezwykłych relacji społecznych (także sąsiedzkich) , żywej historii i ciekawej architektury. Angażują się w działania wspólnot mieszkaniowych, a swoje przywiązanie manifestują często symbolicznie: dla kogoś, kto mieszka w centrum Krakowa, obciachem byłoby założenie t-shirtu z hasłem „I Love NH”, a nowi paradują z tym hasłem na piersiach po całym mieście, robią sobie zdjęcia w tych t-shirtach na różnego rodzaju wyjazdach, wysyłają kartki z pozdrowieniami z Nowej Huty, widokówki z kominami.
Wierzą, że Nowa Huta to idealne miasto. Historia zatoczyła koło. Ale potrafią oddzielić historię i ideologię sprzed kilkudziesięciu lat od współczesności. Oburzają się, kiedy ktoś im mówi, że Huta to dziedzictwo komunizmu jako ideologii, mają dość podsumowań, że to „niechciany prezent” dla Krakowa. Odcinają się od ideologii, a jednocześnie są silnie przekonani, że budowniczym udało się zrealizować miasto idealne.
Czy planuje Pan w najbliższym czasie kolejne badania Nowe Huty? A może analizie poddanie zostanie jakieś inne krakowskie zjawisko?
Myślę, że warto byłoby powrócić do tych badań za 5 lat, odwiedzić tych samych badanych, zobaczyć co i jak się zmieniło w ich postrzeganiu dzielnicy, jak wrośli w społeczność, a może się z niej wyprowadzili. Aktualne plany badawcze są inne – myślę o badaniach ludzi, którzy pracują zawodowo w domu i muszą godzić życie rodzinne i zarobkowanie wykorzystując do tego jedną przestrzeń – własny dom…
Jacek Gądecki jest socjologiem i antropologiem społecznym; pracuje w Katedrze Socjologii Ogólnej i Antropologii Społecznej Wydziału Humanistycznego AGH w Krakowie. Napisał książkę "I love NH.Gentryfikacja starej części Nowej Huty?", która ukazała się w Wydawnictwie IFiS PAN.
Rozmawiała Justyna Zajdel, fot. photobeppus CC BY-SA 2.0