Szukaj

Życie na fali – wywiad z Jankiem Koryckim

Sprawdźcie jak o swojej pasji opowiada Mistrz Polski w Surfingu
Janek Korycki | fot. Zuzanna Żmihrowska

Latem surfing, kitesurfing i wakeboarding. Zima? Także pod znakiem deski – od czego jest snowboard?

Twoją pasją są sporty deskowe – co jest najciekawsze w każdej z dyscyplin, które uprawiasz?

Cóż, sądzę, iż każda dyscyplina sportu daje podobną, pospolicie zwaną, radochę. Niesamowite uczucie przemieszczania się na różnego rodzaju deskach w obranym przez siebie kierunku umożliwia mi surfing. W sporcie tym ważny jest szacunek oraz zrozumienie fali, dzięki której możesz mieć najlepszy lub najgorszy dzień w wodzie. W wake’u cenię sobie stałość – zarówno jeśli chodzi o wyciąg, jak i przeszkody. Ich powtarzalność ułatwia sprawę, lecz uczucie na desce z wiązaniami jest wyjątkowe. W kitesurfingu natomiast, fascynuje mnie wolność i możliwość wyboru, fale czy flat, skoki czy surf itd. Amatorsko zajmuje się także deskorolką i snowboardem – głównie dla treningu i utrzymania bliskości z deską, nawet nie będąc w okolicy żadnej wody.

Jak połączyć robienie tego, co się lubi, realizowanie swoich marzeń ze świadomym zarządzaniem swoją karierą (tak by nie tylko zapewnić sobie ciepłą posadkę, lecz także zdobyć się na pewne ryzyko)?

Na pewno pływam dzięki rodzicom, z tego co pamiętam to już w przedszkolu dzieci krzywiły się, gdy wracałem pod koniec września po przedłużonych wakacjach w Grecji. Windsurfing, potem kite, następnie wielka miłość do fal oraz wszystkiego, co z nimi związane. Prawdziwy kitesurfing i oczywiście surfing. Ostatnimi czasy dzielnie kończę magisterkę, moja uczelnia bardzo ułatwia sprawę z wieloma nieobecnościami oraz zaliczaniem przedmiotów. Ciągłe wyjazdy ułatwia mój odwieczny sponsor Quiksilver, który wspiera mnie nieważne w którą stronę „skoczę”.

Ostatni sezon to również współpraca z Burn’em, dzięki któremu udało mi się wybrać na naprawdę wiele różnych tripów oraz uprawianie jednocześnie dwóch, jak nie trzech sportów profesjonalnie. Zawody wake’owe trwają przez całe lato, w niektórych wygrane pieniężne są całkiem zachęcające. Zawsze można zarobić na dodatkowy trip. Na jesieni w Polsce najczęściej odbywają się zawody surfingowe oraz kite’a z falą. Potem nadchodzi zima, czas gdy fale w Europie i innych pobliskich dobrze znanych mi miejscówkach nareszcie pokazują pazury. Portugalia, Maroko, Cabo Verde to moje ulubione miejsca, które co roku odwiedzam regularnie.

Wielu innych, mniejszych sponsorów, m.in. Slingshot, DC, Nixon, Gopro czy Dakine, o których muszę wspomnieć, zawsze zaoszczędzają mi na koniecznych wydatkach sprzętowych, bez których na pewno nie byłbym w stanie katować w takim stopniu zużywając przy tym tak wiele cennego sprzętu. Do tego dochodzi realna robota przy Surfmag.pl wraz z moją ekipą. Stąd całe to tzw. „parcie na szkło”, miliony fot, filmów, fanpage i spamming z relacjami z tripów. Staram się w jak największym stopniu odwdzięczyć moim dobroczyńcom promując i pokazując ich produkty w akcji.

Niedawno mogliśmy Cię oglądać w filmie Urlop 2, na Twojej stronie dostępne są także liczne materiały filmowe z Twoim udziałem – jak zatem wyprodukować film o swojej zajawce? Jak powinniśmy promować to, co kochamy?

Bywa różnie, oczywiście najfajniejsze są duże projekty, jak El Sueno czy Urlop2, gdzie wszystko jest w miarę zorganizowane i zaplanowane. To były dwa największe filmy, w których występowałem w tym roku. Dodatkowo, tworzę wiele swoich akcji dzięki kamerom od GoPro i samodzielnie je montuję. Wiele lat działałem z Driftwell’em, w tym roku kolega Waldek z Wakefilm składał mi mnóstwo materiałów z wake’a, głównie z Niemczech. Motywacja do kręcenia oraz dodatkowa zajawka z ekipą to główny motor pociągowy dla Editorów Video. Wiadomo też, iż za filmikami ciągnie się promocja oraz wymagania sponsorów, którzy bardzo lubią syte edity, którymi mogą się dalej pochwalić.

Czy przychodzi Ci do głowy jakaś zabawna historia, ciekawa anegdota związana z Twoją karierą zawodową?

Szczerze, to nie za bardzo, właśnie opisałem Wam trzy niesamowite historie, wydaje mi się, iż ważne jest robić to, co się kocha, a zarazem żyć realnie, nie zamulać w domu i korzystać z każdego dnia. Dlatego w grudniu, w wolnej chwili, między sprzedażą choinek u rodziców w „Sklepie Ogrodnik” chowam się przed tą pluchą w Burn Dirtparku pomagając z Bowlem, który będzie mega alternatywą na ciemne dni.

Na koniec chciałem też dodać, że od początku mojej kariery przewinęło się wielu dobroczyńców bez których nie osiągnąłbym tego, co osiągnąłem oraz nie wyjechał i zobaczył tego, co zobaczyłem. Do tego dochodzą wspomnienia związane z uprawianymi przeze mnie sportami – np. kite już w młodym wieku, międzynarodowy team, wyrzucony na Hi gdzie kończyłem liceum i zdawałem „SAT”’, a lokalną maturę na plaży. Tam też poznałem fale oraz wielu ludzi, którzy na zawsze zmienili moje życie. Gdyby nie to, napewno nie patrzyłbym na świat w sposób, w jaki patrzę teraz.

Kolejne wspomnienie –  rok w Portugalii na Erasmusie, który tylko utwierdził mnie w miłości do surfingu oraz niesamowitym poziomie trudności tego sportu. Nas, Polaków najbardziej pociąga w surfingu jego niedostępność, fakt, jak rzadko zdarza się dobra sesja oraz dobry warun. W kitesurfingu oraz wakeboardingu można się znudzić, kolokwialnie mówiąc „zajechać”. Podoba mi się też to, iż na surfie nie wyobrażam sobie, że mam dość. Choć mam szczerą nadzieję że kiedyś również osiągnę taki stan.

Janek Korycki
Janek Korycki | fot. Dariusz Orlicz