To styl, elegancja i kobiecość. Zaczynali od sprzedaży ubrań w salonie fryzjerskim, a teraz na ich pokazy przychodzą tłumy. Jak tworzy się wyjątkowe ubrania, pracuje w duecie i czy istnieje złoty środek na zaistnienie na rynku modowym – opowiada Nam duet BOHOBOCO – Michał Gilbert Lach oraz Kamil Owczarek
Co jest takiego pociągającego w projektowaniu ubrań, że właśnie taki sposób na życie postanowiliście wybrać?
Kamil: Projektowanie stawia przed nami każdego dnia nowe wyzwania, nie ma mowy o nudzie i stagnacji. Ciągła, kreatywna praca i tempo jakiego nabrało nasze życie są bardzo uzależniające. Już nie potrafię sobie wyobrazić, że mógłbym zajmować się inną profesją.
Gilbert: Poza tym nasza praca daje nam nieograniczone możliwości rozwoju, kończąc jeden projekt w głowie mamy mnóstwo kolejnych pomysłów na naszą markę i jej rozwój. Do tego możemy działać na różnych płaszczyznach np. projektować perfumy.
Czy talent i pasja, wystarczą, by się przebić?
Gilbert: Zdecydowanie nie wystarczą, trzeba być przygotowanym na naprawdę ciężką pracę do późnych godzin i zarwane noce. Przed premierą kolekcji to wręcz standard.
Kamil: Trzeba być również konsekwentnym, by uparcie dążyć do wyznaczonych celów, mimo przeszkód i porażek. Przydaje się także pozytywne nastawienie, bo wiara w to, że się uda potrafi zdziałać wiele.
Gilbert: I dodałbym jeszcze odrobinę szczęścia.
BOHOBOCO to już znana marka. Jak osiąga się sukces na rynku modowym?
Kamil: Byliśmy znajomymi o wspólnych zainteresowaniach modowych. Pracowałem wtedy jako kupiec marki Emporio Armani. Do moich obowiązków należał zakup kolekcji tej marki do butiku w Warszawie, dzięki tej pracy miałem szanse poznać specyfikę polskiego klienta. A Gilbert był uznanym stylistą, współpracował z mediami i organizował duże eventy.
Gilbert: Pierwszym naszym wspólnym projektem była firma, która zajmowała się poprawkami krawieckimi. Nasze Panie krawcowe były niezwykle sprawne i zdarzało się, że nie miały nic do roboty, dlatego zaczęliśmy podrzucać im nasze projekty. Tak zaczęły powstawać pierwsze modele, które sprzedawaliśmy w salonie fryzjerskim naszego przyjaciela.
Kamil: Szybko okazało się, że kobietom spodobał się nasz styl i nasze propozycje. Dlatego zdecydowaliśmy się pojawić na targach promujących polskich projektantów, gdzie już pierwszego dnia sprzedaliśmy 80 proc. przygotowanej oferty. Wtedy postanowiliśmy otworzyć pierwszy nasz butik w Warszawie na Mokotowskiej.
A jak wygląda rynek modowy od kulis? Jak przygotowuje się pokazy, kogo na nie się zaprasza, a kogo powinno się zaprosić?
Gilbert: To niezwykle trudne pytanie, bo tak naprawdę chcielibyśmy zaprosić wszystkich tych, którzy kochają modę i lubią nasze projekty. Niestety tak się nie da, bo nawet największa hala w Warszawie ma ograniczoną pojemność. Dlatego chcąc nie chcąc dokonujemy pewnej selekcji i staramy się nie zapominać o tych osobach, które są nam życzliwe i które nas wspierają.
Pracujecie w duecie? To wzajemna inspiracja, czy raczej ciągła walka?
Kamil: To zależy od dnia. Czasami tworzymy projekty w pełnej zgodzie, a czasami mocno się spieramy. Bywa też tak, że gdy nie możemy dojść do porozumienia tworzymy dwa zupełnie różne projekty.
Gilbert: Jednak rzeczywiście te najciekawsze powstają wtedy, kiedy trudno jest nam znaleźć wspólne zdanie.
Kamil: Ale praca w duecie to nie tylko inspirująca możliwość konfrontowania pomysłów. To także wzajemne uzupełnianie się. Mam ten komfort, że mogę pozwolić sobie na słabszy dzień, bo w razie czego na posterunku stoi Gilbert. I na odwrót.
Wasze projekty cechuje nie tylko piękno, ale także funkcjonalność, wygoda, klasa, a przede wszystkim wyselekcjonowane tkaniny i kolory. Jakie powinny być ubrania by były „jakieś” i nie zniknęły w tłumie?
Kamil: Czasami niewiele potrzeba, żeby zostać zauważonym. Jedni wybierają awangardę by szokować i podkreślać swoją osobowość. My proponujemy skromną, ale bardzo elegancką klasykę. Proste formy ubrań, szlachetne tkaniny są doskonałym tłem dla kobiecej urody.
Gilbert: Nasze projekty mają za zadanie ubierać, a nie przebierać, a dobrze ubrana kobieta na pewno zostanie zauważona.
Na bankietach ciągle widzi się gwiazdy w Waszych strojach. Pamiętacie ten pierwszy raz, kiedy przyszła do Was osoba znana w show-biznesie i poprosiła o kreacje na wieczór?
Gilbert: Pierwsza trafiła do naszej pracowni Marysia Niklińska, która jest koleżanką naszej znajomej. Miała kilka wieczornych wyjść i zdecydowała się ubrać nasze projekty.
Co doradzilibyście młodym ludziom, którzy chcieliby zaistnieć na rynku modowym?
Kamil: Odpowiedzi na dwa pierwsze pytania są naszą radą dla wszystkich, który zastanawiają się nad pracą w modzie. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, co w modzie jest dla nas najbardziej interesujące i czy moda jest naszym sposobem na życie. Potem trzeba nastawić się na ciężką pracę.
Gilbert: Nie można zapomnieć również o konsekwencji, to trudna branża i trzeba liczyć się z tym, że napotkamy na naszej drodze trudności i kłopoty. Ale wiara w to, że się uda może zdziałać naprawdę dużo. I jeśli będziemy mieć odrobinę szczęścia, to sukces jest murowany.
Rozmawiała: Ewa Czemerys, zdjęcia: BOHOBOCO