Szukaj

Gra w zośkę lepsza niż fitness? Rozmowa z mistrzem świata

Rozmowa z Wiktorem Dębskim, mistrzem świata gry w zośkę
Gosia i Wiktor Dębscy podczas synchronicznej gry Doubles Freestyle, zdjęcie: Aleksander Stachurka – Silvertone.eu

Footbag, czyli dyscyplina podobna do poczciwej, podwórkowej zośki, stał się sposobem na utrzymanie doskonałej kondycji, a jednocześnie widowiskowym, nowym sportem. O współczesnej grze w zośkę, która nam przypomina raczej nowoczesny taniec czy formę fitnessu, rozmawiamy z Wiktorem Dębskim, który wspólnie z żoną, jest mistrzem świata w tej dyscyplinie

Jak zaczęła się Wasza przygoda z tym sportem?

Byłem młodym chłopakiem, który miał dużo wolnego czasu. Mainstreamowe sporty typu piłka nożna niekoniecznie trafiały do mnie i moich rówieśników. Poszukiwaliśmy ciekawszych atrakcji, niż to co oklepane i standardowe. W zośkę graliśmy w szkole. Głównie chodziło o to, żeby czysto rekreacyjnie poodbijać ją na przerwach. Nie było w tym żadnego sportu, żadnej techniki, żadnego zaangażowania. Po pewnym czasie okazało się, że można wykonywać jakieś triki i robić coś ciekawego. Za pomocą internetu podpatrzyliśmy jak inni robią to za granicą, bo wcześniej sami wymyślaliśmy jakieś ewolucje. Okazało się, że ten sport został już wymyślony. Są federacje, zawody czy stowarzyszenia. Po prostu w Polsce było to nieznane, a na Zachodzie wręcz przeciwnie, bardzo rozwinięte. Z czasem bardzo się w to wkręciliśmy. Część osób się wykruszyła, ale ci, którzy mieli najwięcej zajawki pozostali i rozwijali się. Zośka zaczęła pochłaniać mój wolny czas poza szkołą. Zaczęły się treningi, pierwsze wyjazdy, spotkania, zawody.

Jak Twoja obecna żona, wtedy jeszcze dziewczyna, odnalazła się w świecie zośki?

Oczywiście ja wciągnąłem moją dziewczynę w swoją zajawkę. Jeździliśmy razem na zawody. Wszystko fajnie wyglądało, ale na początku była przekonana, że to nie jest rozrywka dla kobiet.

Stwierdziła, że będziemy grać razem dopiero, gdy zobaczyła, że inne dziewczyny również grają, a same zawody są dość nieformalne. W końcu zarejestrowaliśmy się do udziału w mistrzostwach Europy. Trenowaliśmy prawie rok, żeby to jakoś wyglądało. Oczywiście na początku mieliśmy przedostatnie miejsca. Ale ona wtedy też załapała tę zajawkę i już po następnych dwóch latach udało nam się wygrać mistrzostwa świata. Okazało się, że pasujemy do siebie ze względu na rytm i styl gry, a poza tym ludzie lubią na nas patrzeć. Wtedy zaczął się dla nas piękny czas.

Dlaczego warto uprawiać zośkę?

Przede wszystkim jest to fajny sport, uprawiając go ma się atrakcyjny styl. Można powiedzieć, że zośka po prostu dobrze wygląda. Oczywiście na poziomie zawodowstwa ten sport, jak każdy inny, wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. Trzeba trenować, to fakt, ale nie trzeba posiadać trenera ani mieć na to pieniędzy. Wspaniałe jest to, że po prostu masz swoją zajawkę. Kiedy jest godzina wolnego czasu bierzesz sobie zośkę, footbag i idziesz pograć dla przyjemności, poruszać się na świeżym powietrzu. Na amatorskim poziomie ten sport nie wymaga wielkich pieniędzy. Zośkę kupuje się już za czterdzieści złotych i starcza ona na rok. Nie wymaga też umawiania się z większą liczbą osób jak np. piłka, gdyż można grać nawet samemu. To jest po prostu super przyjemne. Nawet strona profesjonalna nie jest wcale mniej pasjonująca od codziennej gry – zawody to meetingi graczy, a nie super oficjalne turnieje, gdzie rywalizuje się o pieniądze.

Co daje Wam uprawianie tego sportu?

Dzięki tej dyscyplinie jesteśmy w znakomitej formie. Nawet teraz, po dziesięciu latach treningu wciąż jesteśmy aktywni sportowo. Dla porównania nasi rówieśnicy wolą oglądać telewizję. Zamiast pójść na siłownię czy pobiegać zdecydowanie bardziej lubimy pograć w zośkę.

Czy footbag i związane z nim treningi można pogodzić z normalnym życiem?

Jest to zajawka, którą bez problemu można pogodzić z codziennymi obowiązkami zarówno studenckimi, jak i zawodowymi. Razem z żoną pracujemy, niedawno urodziło nam się dziecko, a mimo tego dalej gramy w zośkę.

Będziecie chcieli, by w przyszłości Wasza pociecha poszła w ślady rodziców?

Chyba każdy musi znaleźć coś, co mu będzie sprawiało przyjemność. Myślę jednak, że nasze dziecko będzie pod dużym wpływem naszej pasji. Chociażby w najbliższym czasie planujemy jechać na Mistrzostwa Europy, które odbędą się w Finlandii. Teraz może nie pojedziemy tam we troje, ale za kilka lat kto wie?

Co w tym sporcie jest najatrakcyjniejsze?

Zdecydowanie freestyle, czyli wolny styl, gdzie nikt tak naprawdę nas nie ogranicza. Możemy być amatorami, którzy grają na przykład w szkole z kolegami, możemy być super dobrymi zawodnikami, którzy trenują, bo chcą być mistrzami świata. Wszystko zależy od nas. Footbag zyskuje na popularności podobnie jak inne sporty freestylowe.

„Zośka jest ekstremalna, jeszcze nie do końca spopularyzowana, ale jako niszowy sport jest właśnie dzięki temu atrakcyjna.”

Footbag określiłbyś jako łatwy, czy trudny sport?

Nie mówię, że jest to łatwy sport i nie mówię też, że freestyle jest dla każdego. Trzeba mieć dużo samozaparcia i trochę potrenować, żeby to sprawiało przyjemność, w porównaniu do freestylu w piłkę nożną, który jest szeroko popularyzowany w mediach i bardzo się rozrósł. Umiejętności, które mają zośkarze są wielokrotnie większe, niż umiejętności piłkarzy freestylowych.

Jak według Ciebie, jako zawodnika zośka postrzegana jest wśród zwykłych ludzi?

Zośka nadal kojarzona jest z amatorską, rekreacyjną grą, a nie z profesjonalnym sportem. Namawiam wszystkich, żeby wpisali sobie w wyszukiwarkę słowo footbag, zobaczyli jak to wygląda i nie mówili, że zośka jest dla dzieci, bo rzeczywistość pokazuje zupełnie co innego.

Zastanawialiście się, żeby spróbować uczyć tej gry innych?

Założyliśmy stowarzyszenie pod nazwą Warszawskie Stowarzyszenie Footbagu. Prowadzimy regularnie treningi i jeżeli ktoś ma ochotę grać, to tak naprawdę wystarczy, że przyjdzie. Nie działamy w formie komercyjnej, bo jest to sport niszowy. Wspieramy go i promujemy. Dzisiaj młodzież jest bardziej wymagająca, bo ma dużo więcej atrakcji, które są fajniejsze niż sport. Zorganizowaliśmy w Polsce mistrzostwa świata, co było ogromnym wydarzeniem. Stowarzyszenie amatorskich graczy podwórkowych robi imprezę na poziomie eventu wielkiego związku bez żadnego wsparcia zewnętrznego. To jest coś wartościowego. Każdy kto się do nas przyłączy z czasem staje się podróżnikiem, nagle dobrze mówi po angielsku, poznaje ludzi, organizuje jakieś projekty. Myślę, że footbag daje również inne możliwości rozwoju, oprócz samej gry.

Rozmawiała Sandra Kieler