Mali przyjeżdżają tam dać się poznać, a wielcy trzymać rękę na pulsie. Wykuwanie nowych trendów, zwłaszcza w modzie ulicznej, zawsze zaczyna się od spotkania. W Europie miejscem takich spotkań jest bezsprzecznie monachijskie ISPO, a w Stanach Zjednoczonych targi AGENDA. Na każdej z tych imprez marki podpatrują i wzajemnie naśladują pomysły, z czasem budują grupę wiernych fanów. Jeśli uda się odnieść sukces handlowy i przyciągnąć kapitał, jest szansa światowy sukces.
Pierwszy kwartał wytycza trendy
Każdy, kto chociaż trochę interesuje się modą uliczną i ściśle powiązaną z nią modą sportową zna targi ISPO. Odbywają się one w pierwszym kwartale roku w Monachium, ale mają też swoją odsłonę w Chinach. To tam jeździ się szukać nowych trendów, pomysłów i spotykać dostawców oraz klientów z branży. Nie jest to oczywiście jedyna tego typu impreza – w samych Niemczech mamy przecież odbywające się w lecie targi Bread&Butter w Berlinie, którym patronuje od pewnego czasu marka Zalando. Jednak to właśnie ISPO ma to coś, co czyni go kuźnią trendów i miejscem, gdzie wiele niezależnych marek zaczyna swoją przygodę ze streetwearem. Jeśli jednak mowa o ulicznym stylu, to warto wspomnieć o wydarzeniu, które jest najważniejszym spotkaniem branży w USA, czyli słynnych targach AGENDA. Impreza ta również odbywa się w pierwszym kwartale roku w Las Vegas w stanie Nevada oraz w Long Beach w Kalifornii. Druga połowa roku jest zatem czasem intensywnych przygotowań branży przed rozpoczynającymi sezon targami.
Koncerny obok garażowców
Swój kultowy status AGENDA tradeshow zawdzięcza temu, że w przeciwieństwie do ISPO organizowanego od początku jako oficjalne, duże targi branży sportowej, została zapoczątkowana przez niezależne marki modowe. Początkowo była wyłącznie niszowym konwentem insiderów – grafficiarzy, DJ’ów i niezależnych projektantów. Kiedy małe marki pokazujące się na tych niezależnych spotkaniach zaczęły dobrze się sprzedawać, duzi gracze też chcieli być częścią rodzącej się legendy. Właśnie tak powstała niesamowita atmosfera imprezy, na której obok siebie wystawiają się światowe marki typu Nike i garażowi producenci jednej linii t-shirtów. Twórcą tego niesamowitego wydarzenia jest niepozorny Aaron Levant, który w 2003 roku zaczął je rozkręcać jako będąc artystą graffiti. Dzisiaj, jest to największe wydarzenie branży w USA, chociaż ciągle stosuje niestandardowe działania marketingowe i zachowało swój pierwotny klimat.
Czy każdy ma szansę
Można sobie zadać pytanie, czy w Polsce jesteśmy w stanie stworzyć wydarzenia na podobnym poziomie i odpowiedź nie jest wcale oczywista. Z jednej strony jest już wiele spotkań branży, które są kuźniami trendów jak chociażby eventy niezależnych marek organizowane przez IDEA FIX. Z drugiej strony warto pamiętać, że nie zrobi się kultowej imprezy próbując zacząć od kultowej otoczki. Zarówno ISPO jak i AGENDA to jednak w pierwszej kolejności po prostu spotkania sprzedażowo-promocyjne, która z czasem obrosły odpowiednim wizerunkiem. Jeśli będzie się mieć to na uwadze, to może się okazać, że jesteśmy na dobrej drodze.
Agenda Tradeshow, fot. Incase | Flickr.com, CC BY 2.0