Jak powinna wyglądać edukacja, kiedy dzieci – ba ludzie w każdym wieku – zdobywają kluczowe umiejętności często poza szkołą? Czy wdrażać do szkoły nowe technologie, a może lepiej skupić się na rozwijaniu praktycznych skilli i zdolności rozumienia tego, co jest na prawdę ważne?
Czeladnicy w kuźniach gier
Hiszpańska wyższa szkoła sztuki i technologii ESAT w Walencji specjalizuje się w kształceniu kadr dla przemysłu gier. Jej absolwentów możemy spotkać w firmach takich jak Ubisoft, Rockstar czy Nintendo.
Szkoła, która powstała zaledwie w 2005 r. ma już 600 absolwentów, a wśród nich są takie osoby jak – Bernardo Valdivieso pracującego przy Final Fantasy Saga (Square Enix), Manuel Tordera, który pracował dla Marvel’a przy produkcji Deadpool,’a, Fran Ruiz – pracujący dla Scopely w Los Angeles, Victor Avila programista w Rockstar w Edynburgu, czy José Manuel Naranjo w Ubisoft Reflections w Newcastle.
Szkoła ma także swój własny start-up ESATLab działający w obszarach robotyki, visual data, sztucznej inteligencji, rozszerzonej rzeczywistości, rzeczywistości wirtualnej z zastosowaniami w sztuce, przemyśle czy medycynie.
Roentgen wspomagany AI
Skoro mowa o medycynie, to w tej dziedzinie nowe technologie mogą liczyć na jeszcze większe budżety niż w branży gier. Sztuczna inteligencja kryjąca się pod skrótem AI jest dziś odmieniana przez wszystkie przypadki więc także na rynku medycznym. Już teraz wymaga odpowiedniego kształcenia, żeby z niej praktycznie korzystać. Okazuje się, że jednym z jej zastosowań może być udoskonalenie starej jak Roentgen. Prawdziwe szkolenie zaczyna się wtedy, kiedy pokazuje się zastosowanie danej techniki do konkretnego zastosowania.
Najświeższym przykładem może być współpraca w firmy Fuji – dostawcy rozwiązań medycznych – z Amerykańskim Towarzystwem Radiologicznym (RSNA). Dzięki temu Fuji łatwiej sprzeda swoją technologię medyczną, a lekarze będą mogli szybciej i trafniej diagnozować – szczególnie raka piersi i choroby serce – porównując dane z prześwietleń i używając sztucznej inteligencji do wspomagania diagnozy. Firma Fuji używa więc edukacji do miękkiej sprzedaży swojej technologii.
Powtórzyć sukces Go-Pro
Jaka była podstawa sukcesu producenta kamera sportowych Go Pro, który faktycznie wymyślił całą kategorię kamer od nowa? Oprócz doskonałej technologii przede wszystkim zwrócenie się do grupy odbiorców, którzy mieli lepsze rzeczy do pokazania niż niejeden reżyser – skejci, snowboardziści, surferzy i ludzie ze świata sportów motorowych przeżywali emocje i odwiedzali miejsca o których nie śniło się większości ludzi ze świata kultury, wizualnej nie mieli tych jak ich pokazać.
Go Pro zamiast stosunkowo dużej i wrażliwej kamery VHS – która tak jak Sony DCR-VX1000 też potrafiła być doskonałym sprzętem do nagrywek – dało pasjonatom do ręki sprzęt wielkości pudełka zapałek z obrazem w profesjonalnej jakości. Ale dało go właściwym osobom, które wiedziały jak go użyć i zrobiły to. Dlatego właśnie otworzyli dla siebie zupełnie nowy rynek, niełatwy do spenetrowania przez konkurencję. Teraz może się to zmienić, gdyż konkurenci postawili na edukację użytkowników.
Azjatycki konkurent DJI znany głównie z rynku dronów oferujący równie kompaktową i wyposażoną w stabilizację obrazu (gimball) kamerę Osmo Pocket zmierza właśnie w tym kierunku. Otóż na rynku amerykańskim wspólnie z dystrybutorem dronów – firmą AirWorks – rozpoczął szkolenie użytkowników Osmo Pocket z kręcenia dobrej jakości filmów. Kurs kończy się uzyskaniem oficjalnego certyfikatu od DJI. Jednak chyba nie o to tutaj chodzi, ale właśnie o pokazanie możliwości sprzętu dzięki dobrym produkcjom i zbudowanie dla niego rynku przez edukację.