Włączasz telewizor i widzisz gwiazdy opowiadające o swoich treningach, otwierasz gazetę i widzisz metamorfozy czytelniczek wychwalających swoje nowe fit życie, przeglądasz facebooka i co chwilę trafiasz na wpisy wielbicielek gwiazd fitness lub selfie z siłowni. Zaczyna Cię to irytować?
Nigdy nie byłam fanką nagłej mody na coś (a urodziłam się już w czasach kiedy kolejne mody przychodziły co miesiąc, poczynając od wymarzonych jeansów, a na figurkach pokemonów kończąc), więc nie będę Cię przekonywać że to jest całkowicie normalne. No bo jak normalnym można nazwać jedzenie tylko wyliczonych pokarmów, trenowanie częściej niż wychodzenie na miasto, napinanie muskułów do zdjęć i planowanie pełnej logistyki znalezienia czasu na każdą z czynności koniecznych do prowadzenia zdrowego życia? Nie można, gwarantuje. Niczym złym nie jest bunt, otwarte mówienie o braku chęci do ulegania temu fit trendowi. Sama znam sporo rozsądnych osób które nie chcą tego robić, nie muszą (trochę zazdroszczę) i wolą poświęcić czas na inne rzeczy. Jeśli jesteś jedną z nich, możesz przejść na kolejną stronę. Jednak jeśli gdzieś z tylu głowy masz myśli że jeszcze nie jesteś najlepszą wersją siebie czytaj dalej.
Nie chodzi mi o to, żebyś jak tysiące innych Polaków wyszedł nagle na ulicę biegać niezliczone ilości kilometrów czy kupił roczny karnet na siłownię. Nie podoba mi się uleganie takim zrywom, to spore obciążenie dla organizmu. Będę apelować o zdrowy rozsądek.
Pierwsze co możesz zrobić to realnie ocenić czy jesteś zdrowy, czy dobrze wyglądasz, czy masz wystarczająco motywacji do zmiany. Pewnie na przynajmniej jedno z tych pytań odpowiesz przecząco.
Zacznijmy od motywacji. Dobrze żeby znaleźć coś na czym bardzo Ci zależy, może to być utrata kilogramów, nabranie masy mięśniowej, poznanie nowych ludzi czy zadbanie o swoje zdrowie. Nie proponowałabym samodzielnie określać ciężkich do zrealizowania celów które będą bardziej stresować niż pomagać, np. schudnę 10 kg w 2 miesiące.
Dodatkowymi bodźcami, które zmobilizują Cię do wysiłku mogą być partnerzy treningowi np. dobra koleżanka, nowe ubrania sportowe, czy chociażby to że opłacisz cały karnet na zajęcia z góry. Jeśli chodzi o wygląd to można wykonać kilka testów. Po pierwsze określ jak czujesz się sam ze sobą, co lubisz, czego nie, czy ta pewność swojego ciała zmieniała się na przestrzeni lat. Możesz też przymierzyć najstarsze ubrania jakie masz w szafie. Dla osób ze ścisłym umysłem polecam wykonanie badania składu ciała albo wyliczenie sobie różnych współczynników np. BMI czy WHR (przy czym nie są to wskaźniki idealne). Zdrowie to podstawowa rzecz o jakiej musimy pamiętać. Skonsultujmy się z lekarzem, jeśli mamy jakiekolwiek problemy zdrowotne, ale też pamiętajmy że często ze zmianą trybu życia idzie poprawa kondycji, ogólnego zdrowia fizycznego i psychicznego.
Na tym etapie mamy już realny obraz siebie i przynajmniej minimalną chęć na zmiany. Od czego zacząć? Małe kroczki.
Stopniowo narzucajmy sobie nowe wyzwania. Pierwszym może być wybranie się na zwiady do siłowni, kupienie sprzętu czy nawet popatrzenie w ekran telewizora na machającą nogą gwiazdę (nie, nie oczekuję że od razu pomachasz tą nogą z nią). Stopniowo sam nabierzesz chęci żeby spróbować zrobić coś więcej. I tutaj zaczyna się nasza rola. Nasza czyli specjalistów.
Po pierwsze dietetyk. To raczej niekonwencjonalna kolejność, większość naszych klientów trafia najpierw do trenera. Czemu najpierw dieta? Większość osób ma problemy ze złym samopoczuciem, trudność w przybraniu masy mięśniowej, no i oczywiście ze zrzuceniem zbędnych kilogramów. Na to wszystko bardzo mocno wpływa pokarm który spożywamy. Zaczynając naszą przygodę u dietetyka mamy pewność że nakieruje nas na odpowiedni model żywienia, sprawi że dieta nie będzie niedoborowa, po kilku dniach czy tygodniach zaczniemy odczuwać duże zmiany, nie tylko w ciele, ale też w głowie. Tak przygotowany organizm będzie łatwiej adaptował się do ciężkiego treningu i sam napędzał metabolizm, jako że będzie miał pewność że nie musi magazynować tkanki tłuszczowej na wypadek stresu jakim jest trening. Odwrotny kierunek, który często można spotkać u osób pracujących nad sylwetką samodzielnie, czyli mocne trenowanie i mniejsze skupienie na diecie (już nie mówiąc o śmieciowym jedzeniu), skutkuje niestety dezorientacją organizmu. Wybierz wykwalifikowanego dietetyka, który skupi się na indywidualnym programie dla Ciebie, nigdy nie próbuj diet cud, czy takich, które były stworzone dla kogoś innego. Nigdy nie schodź też poniżej kaloryczności 1500, to jest granica zbilansowania diety, więc jeśli chcesz być zdrowy (a już mówiłam że zdrowie najważniejsze) to dieta 1000 kcal jest zupełnie wykluczona.
Kolejną osobą do której warto się zwrócić o pomoc jest trener personalny. Taki z wyższej półki powinien mieć wiedzę z anatomii, fizjologii i psychologii człowieka. Proponuję też sprawdzić jego kompetencje i odbyte kursy. Dobrze jeśli plany treningowe układa indywidualnie, korzystając z różnych metod treningowych. Jeśli jako sposób dojścia do wymarzonej sylwetki wybierzesz siłownię, to dobrze żeby nie ograniczać się do treningu siłowego na maszynach i spróbować wpleść ćwiczenia z masą własnego ciała, z taśmami TRX, odważnikami kettlebell, workami bułgarskimi, skrzyniami, piłkami lekarskimi czy bosu. Taki trening będzie ciekawy, urozmaicony, rozwinie naszą koordynację ruchową i ukształtuje prawidłową postawę. Praca z trenerem ma też tą zaletę że przekraczasz swoje możliwości i wychodzisz poza bezpieczną granicę. Większość osób samodzielnie nie jest w stanie tego zrobić.
Oczywiście możesz zacząć pracę nad sobą bez wsparcia trenera i dietetyka, będzie to trochę trudniejsze, ale nadal wykonalne. Jednak w takim wypadku weź sobie jeszcze mocniej do serca moje rady o zdrowiu, kaloryczności diety i doucz się techniki wykonywania ćwiczeń.
Mam nadzieję że Ci się uda i przekonasz się czemu tylu ludzi robi te nienormalne rzeczy. Ja nie zamieniłabym tego na nic innego (no chyba że mogłabym leżeć na Karaibskiej plaży, objadać się pysznościami i nie tracić świetnego ciała).
Tekst: Zuzanna Lirska, fot.: Marcin Duch