Szukaj

Pasja, piękno i minimalizm – Wywiad z Polą Zag

Była wiosna. Udaję się na plac Szczepański w Krakowie, termometry pokazują ponad 20 stopni w cieniu...
Biżuteria autorstwa Poli Zag | fot. Mateusz Szeliga

Przy stoliku przed kawiarnią siedzi ona, ma na sobie biżuterię swojego pomysłu, zaraża mnie niesamowitym optymizmem i pasją. Trudno sobie wyobrazić jak wygina i piłuje rurki i blaszki. Obok takiej osobowości nie można przejść obojętnie

Kim jest Pola? I jak doszło do powstania marki Twojej marki?

Jestem szczęśliwą Polą, która się realizuje i bierze ze świata co najlepsze. Moja marka powstała z przypadku, choć teraz już myślę o tym bardziej jak o przeznaczeniu, biorąc pod uwagę jak wszystko się potoczyło. Pierwszą bransoletę zrobiłam dla siebie z materiałów pozostałych z wykonania lampy. Spodobała się kilku osobom, które zechciały mieć ją dla siebie, a te osoby powiedziały o mnie kolejnym ludziom i bardzo szybko to wszystko zaczęło mnie mile zaskakiwać i przekształcać się w codzienne zajęcie. I tak mija czwarty rok. Moje ręce zrobiły blisko dwa tysiące bransolet i nie zamierzają przestawać.

Kim są Twoje klientki? Z jakiego najdalszego zakątka świata masz zamówienia?

Moich klientek nie można jednoznacznie określić, co mnie bardzo cieszy, bo nie chciałabym ani siebie ani nikogo ograniczać moją biżuterią. Zamawiają u mnie osoby w różnym wieku i zajmujące się najróżniejszymi rzeczami: studentki, freelancerki, panie z muzeum, programistki, modelki, piosenkarki itd. Chyba naprawdę wszyscy. Mam duże szczecie, gdyż dzięki mojej pasji spotykam masę inspirujących, silnych kobiet.

Oczywiście miłe są też zamówienia z innych krajów. Wydaje mi się, że najdalsze zamówienie było z Istambułu. W dodatku to mąż zamawiał kilka bransolet dla żony. To było urocze i dające dodatkową moc. Poza tym wyjątkowym, orientalnym kierunkiem regularnie napływają zamówienia ze Szwecji, Niemiec, Belgii i USA.
Jaka jest filozofia Twojej marki? Co Cię inspiruje?

Filozofią mojej marki jest ogromna miłość do tego co robię, ona sama jak każda prawdziwa miłość, dyktuje zasady. Kiedy wkładasz w coś serce, wszystko układa się w całość. Oczywiście na drugim miejscu jest siła i wiara w to co się robi, bez tego ani rusz. Nie można dać się umniejszyć złym wpływom negatywnych osób, które każda tworząca osoba ma na swoim karku, bo to nie one dają nam siłę. Trzeba czerpać z dobrych sytuacji i doceniać siebie z dystansem i świadomością potknięć.

Inspirują mnie moi bliscy, podróże i nowo poznane osoby. Bardzo ważna w moim życiu jest architektura, modernistyczne formy budynków często zostają w mojej głowie. Inspiruje mnie życie, bo bardzo lubię żyć! Muzyka i przetańczone noce, zapachy, które mają niezwykłą moc i potrafią sprawić, że coś staje nam się nagle bliskie.

Jak wygląda proces twórczy?

Nie rozstaję się z notesem i ulubionymi pisakami, a kiedy wyjątkowo nie mam go przy sobie – zapisuję pomysły w telefonie. Nastawiam miliony przypomnień, z czego śmieją się moi przyjaciele, ale przecież to takie ważne, żeby żaden detal pomysłu mi nie umknął.

Po szkicowaniu i wymyślaniu przychodzi czas prototypów czyli cięcie, szlifowanie, wymiarowanie, dopasowywanie i testowanie w warunkach codziennych. Czyli wieczorem szlifuję, a rano maluję paznokcie i zakładam nowy naszyjnik, bransoletkę czy pierścionek. Jeśli okazuje się dla mnie wygodny i chcę go mieć ze sobą podczas pracy, towarzyskiej kawy czy balu, to jest produktem, który chcę oferować innym.

Czy uważasz, że osiągnęłaś sukces? Czy możesz powiedzieć, że to co robisz to sposób na życie, a nie bujanie w obłokach?

Myślę, że „sukces” to pojęcie względne. Na pewno jakiś wewnętrzny osiągnęłam, zbudowałam mini markę, którą zajmuję się od początku do końca sama i trwa to już czwarty rok, więc jestem szczęśliwa. Nie wiem czy dla innych to może się wydawać sukcesem. Ludzie robią naprawdę cudowne rzeczy, podziwiam wiele osób i jeszcze kilka rzeczy mam do zrobienia, ale każdy kolejny etap jest mini składową naszych małych osobistych sukcesów.

Czego nauczył Cię własny biznes?

Prowadząc własną firmę zdobyłam najróżniejsze doświadczenia z całkowicie różnych dziedzin. Na pewno z roku na rok rosną moje umiejętności manualne, ale też doświadczenie marketingowe, co kiedyś wydawało mi się całkowicie „nie moje”. Nabrałam przekonania, że na prawdę dużo można zdziałać, jeśli się tego bardzo chce i jest się konsekwentnym. Staram się oddawać innym trochę tego mojego przekonania, bo wiem jak bardzo ważne jest spotkać motywujące osoby na początku swojego biznesu. Czasem to może być kluczowe. Zabawne jest to, że moja praca zajmuje mi właściwie całą dobę, nie mam wyznaczonych godzin pracy, bo jestem w niej cały czas. Ale nigdy mnie to nie męczy, nigdy nie mam dosyć i na szczęście nie wpływa to negatywnie na moje życie osobiste. Nie da się przecież ustalić wymyślania nowych rzeczy od jedenastej do piętnastej.

Co składa się na sukces w Twojej branży? I gdzie widzisz siebie w przyszłości? Jakie są Twoje marzenia związane z marką?

Sukcesem jest to, że osoby, które zaufały moim produktom wracają po nie, albo polecają mnie. Jestem teraz na szalenie intrygującym mnie etapie rozwoju w dziedzinie obróbki metali. Całkowicie mnie to pochłania i bardzo jestem rozpędzona z piłami elektrycznymi i palnikami, nowe modele wciąż się tworzą. Każdy nowo powstały przedmiot daje mi tyle radości, że nie mogę przestać o nim mówić, kiedy te nowości leżą na stole, sto razy dziennie przypadkowo ich dotykam przechodząc. Za jakiś czas fajnie byłoby mieć otwartą pracownię z butikiem i wiem, że to się wydarzy, ale z marzeniami tak to jest, że trzeba im troszkę pomagać, więc… gdzie moja szlifierka…?

Z Polą Zag rozmawiała Patrycja Zych, fot.: Mateusz Szeliga