Szukaj

W Polsce pojawia się coraz więcej nowych marek odzieżowych. Tworzone są jako alternatywa dla sieciówek. I dobrze. Dzięki temu każdy ma szansą być oryginalny. Postanowiliśmy spotkać się z ludźmi, którzy stoją za jedną z najbardziej prężnych marek na naszym rynku, czyli ekipą Holy Gun.

Dwóch przyjaciół zebrało siły, chęci i znajomych, by stworzyć firmę odzieżową. Jednocześnie są żywym przykładem tego, że na przekór masowym trendom – w życiu można iść własnymi ścieżkami. Że można wypracować swój styl i robić to, do czego ma się siłę i zapał. Ich marka to inspiracja dla innych podobnych ludzi, aby spróbować pójść za głosem serca i rozwijać swój własny projekt. O wielkiej idei i realiach ciuchowego biznesu rozmawiamy z Andrzejem Wójcikiem, współtwórcą marki Holy Gun.

Magazyn „Exclusive Info”: Jest tyle marek ubrań na rynku, ostatnio nawet można mówić o rozkwicie takich przedsięwzięć, prowadzonych przez młodych, kreatywnych i ambitnych ludzi. Jak chcecie się wyróżnić, aby klienci wybrali właśnie Wasze produkty?

Andrzej Wójcik: Generalnie to, co chcemy przekazać, kłóci się z narzucaniem innym jakiegoś wyboru. Wręcz przeciwnie, chcemy, by ludzie sami decydowali i byli świadomymi konsumentami. Chcemy, żeby nasze ciuchy i grafiki mówiły same za siebie. Wiesz, ludzie, którzy decydują się na Holy Gun, mają się czuć niejako wspierani przez nas, motywowani, inspirowani. My tymi koszulkami pokazujemy, że się da. Oni będą robić to samo, w wybrany przez nich sposób.

My, czyli kto? Jest jakiś stały skład tworzący Holy?

Założyciele firmy to ja i Łukasz „Młody” Grabowski. Ale tak naprawdę jest nas trochę więcej. Wszyscy pomagają nam jak mogą – w organizacji, w sprawach, w których dwa zdania to za mało… Tak naprawdę to byłby temat na osobną rozmowę (śmiech). Jest masa ludzi, którzy wchodzą w ten projekt. Podoba im się filozofia idąca za nami i naszymi ciuszkami. Budujemy tzw. Holy Crew – osoby, zespoły, projekty. Nie ograniczamy się do jednej dziedziny, działamy w środowiskach muzycznych, snowboardowych, longboardowych, artystycznych.

Ciuchy, Holy Crew, działanie w różnych środowiskach. Widać, że macie to bardzo dobrze przemyślane. Jak to wszystko się zaczęło?

To długa historia. Łukasza poznałem ponad cztery lata temu, pracowałem z nim w jednym z wielkopowierzchniowych sklepów sportowych w Krakowie. Na tę pracę nie mogliśmy narzekać, jednak wiadomo, praca w korporacji zawsze wiąże się z pewnymi regułami, których nie da się przeskoczyć. Tych ograniczeń mieliśmy dość, często też rozmawialiśmy o różnych ubraniach, stylach, ciuchach, co by się lepiej sprzedawało, jak by było inne. Co więcej, zauważyliśmy (także wśród znajomych) potrzebę posiadania ponadczasowych, wygodnych ubrań. Niestety te w sklepach wkurzały nas słabą jakością i wysoką ceną za made in China. No i tak powoli zaczynaliśmy o tym myśleć… Kto by nam mógł pomóc, jakie są możliwości, technologie druku itd. Bardzo mocno zmotywowała nas chęć stworzenia czegoś własnego, co oczywiście było naszym marzeniem. I tak powstało Holy.

Dwóch młodych ludzi bez większego pojęcia o tym, za co się zabierają… Nie przyszło Wam to chyba łatwo?

Nikt nie powiedział, że było łatwo i tak nie było. Musieliśmy się uczyć wszystkiego od podstaw. Szybko okazało się, że produkcja odzieży nie jest tak łatwą sprawą, jak by się mogło wydawać. Tutaj największą pomocą byli nasi znajomi. Sami byliśmy zaskoczeni, jak wielu z nich ma doświadczenie, kontakty i pomysły. Dodawali nam sił, nie wątpili w to, że takie przedsięwzięcie ma sens. Dlatego, jak już podkreśliłem, Holy to nie dwie osoby. Byliśmy też świadomi tego, że początki będą trudne. Człowiek uczy się na błędach, a my postanowiliśmy podchodzić do problemowych kwestii z pozytywnym nastawieniem – one są po to, by nas wzmacniać, a nie ściągać w dół.

Stąd wzięło się hasło Kill Your Weakness (pokonaj swoją słabość – przyp. red.)?

Chcieliśmy stworzyć pewien styl życia, pokazać innym, że my też mamy swoje słabości i staramy się je przezwyciężać na każdym kroku. Jedną z takich był np. strach przed porażką, że Holy Gun może nie wypalić… Każdy z członków Holy Crew miał w swoim życiu takie chwile i tym hasłem przekazujemy to wszystko – nasze doświadczenie, energię – ludziom. Pokazujemy, że chcieć to móc. Dlatego: Kill Your Weakness.

OK, wiemy, że było ciężko. A czy były jakieś momenty, które miło wspominacie?

Dla mnie najbardziej motywujące było to, że mogłem wbić się we własny ciuch, w coś, co zostało przeze mnie stworzone, oraz to, że spotykam osoby, obce osoby, które noszą nasze ciuchy. Poza tym bardzo miło wspominam burze mózgów, podczas których tworzyliśmy wizję firmy, logo i inne rzeczy.

Dokończ zdanie. Inspiracje Holy to…?

… wszystkie rzeczy , które wymagają od nas przełamania naszych wewnętrznych hamulców i wszyscy ludzie, którzy w życiu robią to, co kochają. Robienie ciuszków to jedna z naszych pasji. Poza tym kochamy snowboard, skateboard, słuchanie i tworzenie muzyki, projektowanie i wiele innych rzeczy.

Dużo było o filozofii idącej za marką. Jakie przesłanie chciałbyś skierować do naszych Czytelników?

Zachęcałbym ich do obrania trudniejszej ścieżki w życiu. Uświadomienia sobie, że nie muszą biec za tłumem, być kolejną owieczką w stadzie, ale mają prawo do własnego zdania i własnych marzeń i powinni być tego prawa świadomi. Wiadomo – wymaga to od nas rozwoju, poniekąd też dyscypliny i ciężkiej pracy, bo zanim się zacznie działać na własną rękę, trzeba mieć coś ciekawego do zaproponowania. Jednak satysfakcja z osiągania własnych celów jest dużo większa od tego, ile kosztuje pokonanie napotykanych przeszkód.

Dziękujemy za rozmowę.

Dzięki! Peace!!

Rozmowa z Andrzejem Wójcikiem, współtwórcą marki Holy Gun.

Zdjęcie: Holy Gun