Szukaj

Zbliża się wiosna czyli czas, kiedy rajdowcy wychodzą z ukrycia i zaczynają intensywne treningi. Tym bardziej, że zbliżają się dwa wielkie wydarzenia: Wyścigowe  Samochodowe Mistrzostwa Polski oraz Mistrzostwa Europy Środkowej (CEZ) w wyścigach samochodowych. O przygotowaniach do nowego sezonu i o tym, od czego tak naprawdę zależy sukces na torze, Małgorzacie Wojtasik opowiedział Filip Mocie, kierowca wyścigowy i wicemistrz Polski w wyścigowych samochodowych Mistrzostwach Polski w 2010 roku.

Małgorzata Wojtasik: Lada dzień zaczyna się nowy sezon w rajdach samochodowych. Kiedy szykuje się pierwszy start?

Filip Mocie: Już w ostatni weekend kwietnia. Pierwszym ważnym wydarzeniem w kalendarzu wszystkich fanów wyścigów są Wyścigowe Samochodowe Mistrzostwa Polski, które rozpoczną się w ostatni weekend kwietnia na torze Hungaroring na Węgrzech. Jest to jeden z najważniejszym startów dla naszej ekipy. To tor, gdzie odbywa się runda Formuły 1.

Jak oceniasz swoją formę w porównaniu z poprzednim sezonem? Czy masz duże szanse na znalezienie się w czołówce zawodów?

W Mistrzostwach Polski na pewno mam spore szanse. Myślę, że bez problemu mogę się znaleźć w pierwszej trójce. Kolejnym ważnym punktem są eliminacje do Mistrzostw Europy Środkowej. W tym przypadku jednak widzę moje szanse w trochę mniej optymistycznych barwach. Zagraniczne zespoły utrzymują bardzo wysoki poziom, dlatego mój start w tych zawodach traktuję przede wszystkim jako zdobywanie doświadczenia. Oczywiście będziemy się starać, ale – patrząc na dotychczasowe nasze starty w tym konkursie – widzę, że niesamowicie ciężko jest utrzymać poziom światowych liderów. Same zdolności nie gwarantują wygranej. Przydaje się także łut szczęścia, który sprawia często, że w wielu zawodach faworyci przegrywają na rzecz zawodników, którzy wcale nie liczą na zwycięstwo. Kto wie, może to nam dopisze szczęście, jeśli np. nasi konkurenci będą mieć gorszy dzień? W tym roku chciałbym startować w wyścigach w Polsce, Słowacji, Czechach, Węgrzech. Być może uda mi się też pojechać do Austrii.

Co chciałbyś poprawić w swojej jeździe w porównaniu do poprzednich sezonów?

Obecnie staramy się, jak najlepiej przygotować sprzęt. Oba auta muszą być na czas złożone i gotowe do wyścigów. To teraz priorytet zespołu. Chciałbym w kolejnym sezonie mieć nowy samochód, inny niż Renault Clio Sport. Bardzo wiele zależy od samochodu w profesjonalnych wyścigach. Żeby się rozwijać w tej dziedzinie, trzeba jeździć coraz szybszymi i lepszymi autami. Jednak samochód to nie wszystko. Pomimo startu w poprzednich edycjach mistrzostw samochodem gorszym od rywali, udawało mi się zdobywać czołowe pozycje. Gorzej przedstawia się jednak sprawa funduszy. Bez sponsorów nie da się zajść w tym sporcie daleko.

Czy pozyskaliście ich na ten sezon?

Tak, naszemu zespołowi udało się pozyskać sponsorów na sezon 2012, którzy oficjalnie zostaną zaprezentowani na początku kwietnia. O tym, jak wielka jest rola dobrych sponsorów, świadczy fakt, że bez nich nie można zajść daleko w dziedzinie wyścigów, nawet mając duży talent. Jeśli spojrzymy na zawodników topowych, to większość z nich wybiła się na dwa sposoby: albo mając zapewnionych solidnych sponsorów, którzy umożliwili im rozwój, albo wsparcie zapewniła rodzina. Uważam, że rozwój kariery sportowej w dyscyplinie takiej jak wyścigi lub rajdy samochodowe zapewniają tylko starty zagraniczne. Idealnymi przykładami są drogi zawodowe Roberta Kubicy i Agnieszki Radwańskiej. Zatem wyjścia są dwa: albo się ma niesamowite szczęście i sponsora, albo bogatą rodzinę, która wszystko finansuje. Realia polskie pokazują, że można mieć naprawdę duży talent, ale jeśli nie ma się dobrego samochodu i pieniędzy, to nie „zajedzie się” w tym sporcie daleko. Ważną kwestią jest też odpowiednie zagospodarowanie pieniędzy.

Jak intensywne są teraz Twoje przygotowania? Ile czasu pochłania średnio jeden trening?

Przygotowania do tak prestiżowych zawodów to nie tylko „próba sprzętu”, ale również własne przygotowanie fizyczne, najczęściej na siłowni. Ja staram się pracować nad wytrzymałością, ćwicząc głownie na bieżni, rowerku, worku bokserskim, a także wzmacniając mięśnie brzucha i karku. Żeby trzymać równe tempo w trakcie całego wyścigu, trzeba być w dobrej formie. Zwłaszcza mając mocne mięśnie karku i ramion, można zachować maksimum sprawności w trakcie całego wyścigu, a zwłaszcza w jego końcowych minutach, kiedy zaczynają słabnąć dłonie i zawodnik nie jest w stanie już tak szybko jechać po zakrętach. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak czasochłonne i ciężkie są takie przygotowania. W ich zakres wchodzą także treningi samochodowe, kosztowne i pochłaniające sporo czasu. Moje trwają zwykle od rana do wieczora. W ciągu jednego tak intensywnego dnia przyjeżdżam nawet 300 km. Dużym problemem jest fakt, że w okolicach Krakowa brakuje obiektów, na których można ćwiczyć, bo najbliższe znajdują się pod Poznaniem i Dęblinem. Wiąże się to jednak z wyjazdami i dodatkowym kosztem takim jak zakwaterowanie, wyżywienie czy rezerwacja hoteli. I choć obiekty te nadal nie są na tak wysokim poziomie jak zagraniczne, koszty całkowite ulegają podwojeniu. Chciałbym jeździć przynajmniej dwa razy w tygodniu, ale to na dłuższą metę zależy od funduszy, gdyż każdy taki wyjazd to duża kwota. Do kosztów logistycznych i zakwaterowania dochodzą jeszcze koszty m.in. opon i samego paliwa.

Od czego tak naprawdę zależy sukces na torze? Czy liczą się potknięcia konkurencji, warunki pogodowe, samochód, a może po prostu najważniejsze jest szczęście?

Sukces to swego rodzaju suma tych wszystkich czynników ze zdecydowaną przewagą szczęścia. Ktoś kiedyś powiedział, że lepiej mieć fart i być głupim, niż być inteligentnym i mieć pecha. Wniosek z tego taki, że nie zawsze wszystko zależy od tego, jak się jedzie, ale ile się ma szczęścia.

Dziękuję za rozmowę. W imieniu całej Redakcji życzę jak najlepszych startów w tym sezonie. Oby dopisało Ci szczęście większe niż rywalom!

Rozmawiała: Małgorzata Wojtasik

Zdjęcie: Filip Mocie